.

"Happiness only real when shared" - Christopher Johnson McCandless

piątek, 4 września 2015

Bracia - moje pisanie



1

  Mroźny wiatr wieje nieprzerwanie, ciągnąc za sobą biały puch śniegu. Czuję, że drętwieją mi uszy. Zakładam kaptur na głowę, chucham na zmarznięte dłonie i wkładam je do kieszeni kurtki. Przyspieszam kroku i wkrótce staję przed drzwiami dużego domu, który należy do mojego brata. Wciskam dzwonek i  przy okazji tupię nogami, by pozbyć się śniegu przyczepionego do butów. Słyszę, że ktoś podchodzi do drzwi, które po chwili się otwierają. Przede mną staje narzeczona brata, Chloe, i uśmiecha się serdecznie.
- Max, wejdź 
Jest niezwykle piękna. Ma brązowe włosy, sięgające jej do ramion i oczy w tym samym kolorze. Zawsze patrzy na mnie z politowaniem, to pewnie przez mój wiecznie zaniedbany wygląd. Mimo to ją lubię. Ma poczucie humoru i nigdy nie powiedziała na mój temat złego słowa. No, przynajmniej nie przy mnie. 
 Wchodzę do środka i widzę brata siedzącego przy stole, pochylonego nad stosem papierów. Kiedy słyszy, że staję za nim, odwraca się i spogląda na mnie znad okularów do czytania. Ma zmartwioną minę, a ja zaczynam się zastanawiać, czy coś się stało. Wreszcie wstaje i padamy sobie w ramiona, jak to zwykle bywa, gdy nie widzimy się kilka miesięcy. 
- dobrze cię widzieć, Max - mówi, wciąż trzymając mnie w objeciach- zaczynaliśmy się martwić
- niepotrzebnie - odpowiadam i wyswobadzam się z jego uścisku - jakoś się trzymam. A co z tobą?
Liam z powrotem opada na krzesło, a ja sadowię się po drugiej stronie stołu.
- małe kłopoty - marszczę czoło, ale on macha tylko ręką - niewarte wzmianki 
- Liam, jesteśmy braćmi. Mów - nie odpuszczam
Chloe przynosi nam herbatę. 
- Max, nie denerwuj się, ale to naprawdę nic ważnego. Opowiadaj lepiej, co się z tobą działo - to zabolało. Wiem, że mnie zbyła, a mój brat nie oponował. Nie chcę jednak dłużej ich dręczyć, więc odpowiadam:
- dużo podróżowałem. Łapałem różne prace, poznałem nowych ludzi. Było wspaniale, ale czas zabrać się za coś pożytecznego
- czyżbyś znalazł sobie dziewczynę, Max? - na twarzy Chloe pojawił się szeroki uśmiech.Postanowiłem jednak szybko go zmyć. Nie lubię tego tematu. Nie od śmierci mojej dziewczyny.
- na razie leczę rany. Nie szukam następnej przygody. Miłość jest zbyt bolesna
- jeszcze kogoś znajdziesz, jesteś dobrym facetem - wtrącił Liam
- tak, na pewno - dodałem nieco zmieszany
   Przesiedzieliśmy razem cały wieczór. Liam opowiadał mi śmieszne kawały, a ja piłem piwo z wielkiego kufla i cieszyłem się chwilą. Potem wyjrzałem przez okno. Śnieg wciąż sypał, a dzieci sąsiada lepiły bałwana pod latarnią uliczną. Przypomniały mi się czasy spędzone z Julie. Czar prysł. W serce wdarł się smutek i poczułem, że dłużej nie wysiedzę w tym miejscu. Pożegnałem się szybko z Liam'em. Chloe już dawno pojechała do domu, dając nam chwile, których wciąż brakowało. Musiałem zapewniać brata, że wszystko w porządku i nie wiem, czy mi się udało, ale w końcu pozwolił mi odejść. Przeszedłem kilka ulic, a potem zacząłem biec. Lodowate powietrze wdzierało mi się do płuc, ale nie chciałem o tym myśleć. Pragnąłem tylko jak najszybciej wrócić do mieszkania. Zaszyć się w bezpiecznym miejscu i zostawić za sobą gorycz wspomnień. Biegłem i to pozwalało mi się wyzwolić. To niesamowite uczucie. Ciekawe, czy kiedyś będę musiał przestać uciekać?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz